Część przyjemności czerpanej z oglądania filmu wiąże się ze sposobem prezentacji opowiadania. Przyjemnie jest obejrzeć klasyczną historię, gdzie bohater odbywa linearną podróż, a po kilku trudnościach pokonuje przeciwnika i zdobywa nagrodę. Jeszcze lepiej jednak, gdy twórca przejawia ambicję rozwijania podwójnej gry, w której uczestniczą bohaterowie

Zupełnie przypadkowo trafiłem na film Nina. Dyskusyjny Klub  Filmowy Miłość Blondynki firmował go wytartym już hasłem „dobre, bo polskie”. Ba, koło plakatu przechodziłem kilka razy i nie odczuwałem specjalnej ochoty, by pójść na seans. Stało się jednak inaczej. I jestem wdzięczny za to znajomym z zespołu redakcyjnego MF Cinerama, jak i samym organizatorom. Gdyby nie oni, ominęłaby mnie feeria zmysłów.

Pewnego razu w listopadzie (2018, reż. Andrzej Jakimowski) O tym, że nowy film Jakimowskiego Pewnego razu w listopadzie jest baśnią lub partycypuje w tej formie artystycznej przekonałem się podczas rozważania tytułu. Jest to mało wydajna, zwodnicza metoda. Niemniej kusi przypisywanie czyjejś twórczości interpretacji tylko na podstawie

Fuga (2018, reż. Agnieszka Smoczyńska)

Idziesz na film. Tytuł – pierwsze skojarzenie z masą wypełniającą szczeliny między kafelkami. O właściwym znaczeniu dowiadujesz się w ciągu pierwszych kilkunastu minut: fuga dysocjacyjna, czyli zaburzenie pamięci. Dotknięta nią bohaterka zjawia się w Warszawie po dwóch latach od zaginięcia. Nie wie kim jest. Milczy słysząc pytania o swoją przeszłość. Ma kłopoty i żyje w zamknięciu do momentu, kiedy w wyniku interwencji mediów dowiaduje się o niej rodzina, która twierdzi, że ma na imię Kinga i jest córką, siostrą, żoną i matką.

Wątki psychoanalityczne w kinie to wątki wzięte z życia i snu. Przykładowo: źle spałem zeszłej nocy. Obudziłem się o trzeciej nad ranem z wrażeniem, że mam za sobą jakiś niezrozumiały sen. Jak zwykle towarzyszyło temu uczucie absurdu i deja-vu, jakbym widział już raz obejrzany film. Zanim zadałem sobie pytanie: „Is this a real life or is this just fantasy?, z widza przeobraziłem się w pacjenta, a moim terapeutą stał się ekran i film.