O słodki kiczu! Rekinado i kino klasy Z
Na lipiec tego roku studio Asylum zaplanowało premierę trzeciej części swojego hitu Rekinado, a dwa tygodnie temu podany został także podtytuł i tak pełna angielska nazwa brzmi: Sharknado 3: Oh Hell No! Fani już zacierają ręce i, chociaż na planie filmu jeszcze w marcu odbywał się strajk, studio zdaje się być przekonane, że premiera odbędzie się bez przeszkód.
Czym właściwie jest Rekinado? Tytuł mówi sam za siebie – film opowiada o tornadzie, a nawet trzech tornadach wypełnionych (jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało) rekinami, które rozrzucone po ulicach wielkich miast USA zaczynają żer. Obie części, które dotychczas się ukazały: Rekinado i Rekinado: Drugie ugryzienie, skupiają się na losach Fina – byłego surfera i właściciela nadbrzeżnego baru oraz jego rodziny i przyjaciół, którzy w każdej ze wspomnianych części starają się umknąć przed krwiożerczymi bestiami i jednocześnie powstrzymać owe wiry powietrzne przed zniszczeniem kolejno – Los Angeles i Nowego Jorku.
„W życiu nie słyszałem większej głupoty!” chciałoby się wykrzyknąć, a jednak – prawie każdy słyszał o Rekinado, niektórzy już nazywają go filmem kultowym, a w tym roku odbędzie się premiera trzeciej części, i w tym miejscu warto się zastanowić – czemu ta seria zrobiła taką karierę?
Sukcesu nie spodziewali się chyba sami twórcy, czyli studio Asylum, założone w 1997 roku przez Davida Michaela i Davida Rimawiego. W dniu telewizyjnej premiery, która odbyła się na amerykańskim kanale telewizji SyFy (w Polsce – SciFi Universal) w lipcu 2013 roku, Sharknado obejrzało 1,37 miliona widzów. Powtórkę, tydzień później, obejrzało 1,89 miliona osób, a kolejną, 10 dni później – już ponad 2 miliony. Liczba ta pobiła rekord i Sharknado stało się najliczniej obejrzaną powtórką w historii kanału SyFy. Karierę film zrobił także (być może przede wszystkim) na twitterze, na którym pobił ilością wysyłanych tweetów dziewiąty odcinek trzeciego sezonu Gry o Tron. Wspomniał o nim nawet Czerwony Krzyż wykorzystując okazję, by przypomnieć ludziom o zasadach zachowania bezpieczeństwa podczas (prawdziwego) tornada. Film stał się na tyle popularny, że na jeden dzień trafił nawet do kin.
Rekinado kwalifikuje się do gatunku filmów tzw. klasy Z. Terminem tym można określić niemal każdy film studia Asylum – wyjątkowo niski budżet, słabo rozpisany scenariusz, naturszczycy, kiepska realizacja i błędy montażowe są tutaj na porządku dziennym. O ile filmy klasy B również dysponują niskim budżetem, to robione są zazwyczaj przez kompetentnych początkujących twórców i mogą okazać się niezłymi produkcjami -filmy klasy Z są po prostu złe. Asylum wyspecjalizowało się w dystrybucji tego typu filmów i Rekinado nie jest ich pierwszym wybrykiem tego rodzaju.
Studio znane jest głównie z filmów, które nazwane zostały „mockbusterami”, czyli przerobionych niskobudżetowych wersji hollywoodzkich blockbusterów – tytuły takie jak Transmorphers czy Dzień, w którym ziemia zamarła brzmią w istocie dziwnie znajomo; istnieje nawet Titanic II). Studio posiada też jednak oryginalne produkcje o skrajnie absurdalnych tytułach – Megapyton kontra Gatoroid, Plaga podziemnych pająków czy choćby właśnie Rekinado. Czy ktoś te filmy w ogóle ogląda? Asylum serwuje nam słabe efekty specjalne, aktorstwo na niskim poziomie, ogromne luki w scenariuszu, a jednak – firma wciąż prosperuje i nie jest jedyną na rynku; niezależnie powstają filmy takie jak Postrach z jeziora, Atak Dinozaurów (oba filmy miały swoje premiery w telewizji SyFy), czy Mrówki-Mutanty, a fanów nie brakuje. Na filmwebie funkcjonuje nieformalny „Fanklub Kina Klasy Z”, który informuje się wzajemnie o zbliżających się seansach tego typu produkcji w telewizji,
a następnie wspólnie zbiera się na forum i, oglądając film, jednocześnie dzieli się wrażeniami
i komentarzami. W Gdańsku i kilku innych większych miastach w Polsce od kilku lat odbywają się co roku festiwale pt. „Najgorsze Filmy Świata”, podczas których wyświetlane są starsze produkcje, które rażą swoją estetyką, ale jednak cieszą się sporą popularnością.
Co sprawia, że oglądanie tego typu filmów może być jednak przyjemne? Przede wszystkim humor. Choć większość tych produkcji to horrory, oglądając je bez problemu można większość zakwalifikować do komedii – choć zapewne nie taki był zamysł twórców. Absurd i niedorzeczność wylewające się z ekranu potrafią doprowadzić do niejednego ataku śmiechu, zwłaszcza, jeśli ogląda się je w towarzystwie. Twórcy prześcigają się w nowych pomysłach na filmy o potworach: rekiny, które zdają się być ich ulubionym gatunkiem, są w stanie pojawić się i poruszać wszędzie – w piasku, śniegu, teraz i tornadzie, a także skakać, latać, nawet ryczeć – potrafią niemal wszystko. Zaprzeczanie prawom fizyki, dziwaczne mutacje i nietypowe zachowania nie tylko wszelkiego rodzaju monstrów, ale także ludzi są tu powszechne. Obserwując ich decyzje i działania, długo można zastanawiać się, jakim cudem bohaterom udało się wyjść cało z opresji. W składzie takiej ekipy zazwyczaj musi się znaleźć odważny protagonista – dodatkowo najczęściej biolog, bądź inny tego typu badacz; nie może zabraknąć pięknej pani, która wspierać będzie dzielnego śmiałka i nikogo nie zdziwi obecność kogoś, kto akurat pragnie zorganizować festiwal lub koncert w miejscu dotkniętym dziwacznymi wydarzeniami. Brzmi znajomo? Aktor Josh Gad stwierdził na swoim twitterze podczas seansu Rekinada: “If Spielberg could go back in time and stop Jaws from happening to prevent 2013’s #SharkNado, I believe he would”. Trup prawdopodobnie będzie ścielił się gęsto i na pewno nie zabraknie sztucznej krwi, plastikowych potworów i tekturowych zębów.
Filmy tego typu idealnie pomagają rozładować stres i dać choć na chwilę odpocząć mózgowi. Trudno sobie wyobrazić, że można oglądać wyłącznie takie produkcje, ale świetnie spełniają swoje zadanie jako odprężająca rozrywka pomiędzy seansami dających do myślenia dzieł kinematografii – moment śmiechu i zwyczajnej nieskrępowanej zabawy.
Można bronić się rękami i nogami przed kinem klasy Z i zapewne nikt nie straci, jeśli nie zapozna się z filamimi takimi jak Dwugłowy rekin atakuje czy Frankenfish; nie dadzą one raczej nikomu tematów do głębszych przemyśleń, czy zastanowienia się nad otaczającym nas światem, nie odpowiedzą na frapujące pytania, nie nauczą niczego ważnego czy pożytecznego. Mogą jednak pozwolić na dobrą zabawę i od czasu do czasu można dać im szansę i pozwolić sobie na chwilę relaksu. Reporter Daily News David Hinckley w swojej recenzji napisał: “Sharknado is an hour and a half of your life that you’ll never get back. And you won’t want to.”; lipiec powoli się zbliża i, choć ludzi zalewa praca, nauka i inne obowiązki, na pewno znajdzie się grupa, w tym ja, która znajdzie wolną chwilę na moment odpoczynku i najnowszej części Rekinada będzie w stanie powiedzieć tylko: oh hell, yes!
Joanna Dołęga