Pochodzące z języka jidysz słowo „Polin” posiada dwa znaczenia – „Polska” oraz „tutaj spocznij”. Tradycja przekazuje, że mianem „Polin” Żydzi określili Polskę w drugiej połowie XV wieku, kiedy zezwolono im na osiedlenie się w kraju nad Wisłą po prześladowaniach w Europie Zachodniej. Po obejrzeniu wstrząsającego filmu Wołyń Wojciecha Smarzowskiego zacząłem doszukiwać się pewnych analogii związanych ze słowem „Polin”, które w warstwie metaforycznej doskonale oddaje skomplikowane relacje Polaków, Żydów, Ukraińców, Niemców i Rosjan w latach II wojny światowej.


Brian Warner, znany wszystkim lepiej jako Marilyn Manson, to współczesny enfant terrible. Postać przez jednych przesadnie ubóstwiana, przez innych bezrefleksyjnie nienawidzona, jest niebywale ciekawym fenomenem muzycznym, ale także społecznym i kulturowym. Skupia w sobie przeciwieństwa – mainstream, alternatywę, kicz, kulturę wyższą, ekspozycję siły, manifest bezradności. Jest to z resztą celowym zamierzeniem, co komunikuje sam pseudonim sceniczny artysty.

Mniej więcej trzy dekady były potrzebne do zrozumienia pesymistycznych skłonności i zagrywek w filmach braci Coen lub chociaż do ich niechętnego zaakceptowania. Przez wiele lat twórcy byli uważani za bezdusznych naśladowców, którzy podchodzili do wszystkich swoich bohaterów z pogardą. W wielu kręgach taka metoda pracy uważana jest za kardynalny błąd. Z podobnymi zastrzeżeniami spotkali się również inni filmowcy, np. Altman czy Kubrick, którzy dzielili z braćmi Coen ponure spojrzenie na świat. Ich bezkompromisowe i krytyczne ujęcie natury człowieka można spotkać nawet w  pozornych komediach.

 

Może pochwalić się wygraną najbardziej prestiżowych filmowych nagród, szerokim spektrum tematyki, podejmowanej w filmach, ale przede wszystkim – talentem i umiejętnością przeistaczania się w zależności od typu podejmowanej roli. Filmy, w które się angażowała, opowiadały często odrębne historie, różniły się także konstrukcją i rozmachem – od kameralnych produkcji w rodzimej kinematografii, po wielowątkowe, wysokobudżetowe produkcje amerykańskie. W ostatnim czasie francuską aktorkę można było oglądać w ekranizacji szekspirowskiego dramatu w reżyserii Justina Kurzela, w którym wcieliła się w postać bezwzględnej Lady Makbet.

Zjawa jest jednym z najważniejszych filmów roku. Nawet nie dlatego, że to obraz zdobywcy ostatniego Oscara, który miał w tym roku rozbić bank z nagrodami. Miliony widzów na całym świecie zastanawiały się czym zaskoczy nas kwartet: Inarritu, Lubezki, DiCaprio i Hardy. Według mnie otrzymaliśmy symfonię kinowego piękna, które przenosi nas w inny, mistyczny wymiar.

Ryan Gosling, kanadyjski aktor i muzyk, uważany jest za jedną z najbardziej lubianych przez dziennikarzy sław. Swoim urokiem osobistym, niebywałym dystansem do samego siebie oraz humorem zjednuje sobie nie tylko serca kobiet, ale i prasy. Kiedy nie występuje w filmach, zajmuje się pisaniem piosenek i grą na gitarze w zespole Dead Man’s Bones. Prawdziwy rozgłos zapewniła mu rola w ekranizacji książki Nicholasa Sparksa pt. Pamiętnik, w której zagrał czarującego Noah, zakochanego w dziewczynie z wyższych sfer. Jednak na uznanie zasługują również jego inne, bardziej prowokujące kreacje: żydowskiego neonazisty, seryjnego mordercy, mężczyzny darzącego uczuciem dmuchaną lalkę lub uzależnionego od narkotyków nauczyciela.

Podczas lektury gazet i oglądania telewizji mam ostatnio poczucie wszechogarniającego wpływu polityki i konfliktu światopoglądowego. Wybierając się do kina, mam ochotę odpocząć od tego zgiełku. Nienawistna ósemka – film reżysera, który był dla mnie zawsze bogiem, nie pozwala mi na chwilę wytchnienia, zaskakująco próbuje opowiedzieć o dzisiejszej Ameryce. Czy postmodernistyczny pastisz pasuje do takich historii? Czy nie doprowadziło to do wtórności najnowszej produkcji Quentina Tarantino?