Koniec trasy – prawda tkwiąca w nieoczywistej prostocie
Koniec trasy – pierwsze spotkanie z Davidem Wallace’m
Koniec trasy opowiadany jest z perspektywy aspirującego pisarza, Davida Lipsky’ego (Jesse Eisenberg), pracującego jako dziennikarz w gazecie Rolling Stone. Już na wstępie jesteśmy postawieni przed faktem, że niejaki David Wallace (Jason Segel) nie żyje. W momencie, gdy się o tym dowiadujemy nie mamy pojęcia kto to w ogóle jest. Jednak film, może niezbyt prędko, spieszy nam z wyjaśnieniami, przenosząc nas o dwanaście lat w tył, gdy Lipsky włącza stare kasety z nagraniami.
Należy zaznaczyć, że film oparty jest na faktycznym życiorysie postaci literackiej, a zobrazowana historia opisana była najpierw w książce autentycznego Davida Lipsky’ego, Although of Course You End Up Becoming Yourself.
Zafascynowany najnowszą książką Wallace’a pt. Infinite Jest, Lipsky postanawia przeprowadzić rozbudowany wywiad z pisarzem, mimo że Rolling Stone nie zajmuje się promowaniem tego typu sztuki. Dziennikarz wyrusza do zaśnieżonej krainy Wallace’a, by przez pięć dni towarzyszyć mu w ostatnim przystanku jego trasy promocyjnej. Właśnie tak rozpoczyna się jedna z najbardziej inspirujących i wartościowych przygód w jego życiu.
David Foster Wallace jest samotnikiem, mieszka na obrzeżach miasta z dwoma psami. Taki tryb życia nie jest spełnieniem jego marzeń, sam bowiem przyznaje, że często brakuje mu drugiej osoby, z którą mógłby dzielić chwile. Mimo iż odniósł sukces literacki, nie brakuje mu pokory, samokrytyki i dystansu do swojej osoby. Infinite Jest rozpatrywane jest w filmie jako dzieło życia Wallace’a. Nigdy nie napisał niczego lepszego niż ta ponad tysiąc stronnicowa książka.
Lipsky i Wallace – duet doskonały
Rozmowy Lipsky’ego z Wallacem wypadają bardzo naturalnie, łącznie z wchodzeniem sobie w słowo, spontanicznymi spostrzeżeniami i sarkastycznymi żartami. Pomimo tego, że dziennikarz przyjeżdża w sprawach biznesowych, razem z Wallace’m zdają się świetnie ze sobą bawić. Jego szef podczas rozmowy telefonicznej mówi: „Musisz go nacisnąć, choćbyś miał być dupkiem. Nie jesteś jego kumplem”. Lipsky musi zmierzyć się ze sporym problemem natury moralnej. Jak daleko może się posunąć, przeprowadzając wywiad? Jak zadziałać w sposób nieinwazyjny, tak, aby nie przekroczyć granic, nie zranić Wallace’a w żaden sposób i nie stracić jego zaufania?
Ostatnie godziny, które Lipsky spędza u Wallace’a i sam moment pożegnania są najbardziej emocjonalnymi punktami filmu. Pisarz po raz pierwszy bez reszty otwiera się przed nami, a jego więź z dziennikarzem nabiera głębi. To chwile podczas których najbardziej się wzruszamy, walcząc ze łzami, cisnącymi nam się do oczu.
Realizm wykreowanych postaci
Jesse Eisenberg kreuje swoją postać w dość nieoczywisty sposób, który dla niektórych może się wydać irytujący. David Lipsky jest nerwowy, stara się być przyjazny w stosunku do Wallace’a i robi wszystko, by zapewnić mu psychiczny komfort. Jest jednak w tym wszystkim duża doza dystansu, bohater nie potrafi się rozluźnić i przestać udawać. Dobrze odwzorowuje niezręczność i niezdarność zaistniałych sytuacji, nawet w momencie kłótni, która wymaga agresywniejszego podejścia i uargumentowanej dyskusji. Zaś znakomicie zbudowana postać pisarza, w którą wciela się Jason Segel jest nierozerwalną całością, której nie niszczą żadne niedociągnięcia. Styl wyalienowanego, trochę nieodpowiedzialnego, sarkastycznego pacyfisty idealnie zrasta się z aktorem. Jego postać wzbudza pewnego rodzaju dramatyzm – w środku jest wrażliwym artystą, który nie jest dostatecznie przygotowany do życia.
Przez większość filmu jesteśmy świadkami niekończącej się rozmowy dwójki bohaterów, która ewoluuje z każdą minutą w coraz mocniejszą więź. Relacja ta, jak każda inna, nie obejdzie się bez nadwyrężających ją epizodów.
Koniec trasy to wspaniały dowód na to, że sprawy związane z różnego rodzaju nałogami nie muszą być wielkimi skandalami. Nie musi być to klasyczny przypadek narkomana, wydający się atrakcyjniejszy na potrzeby wywiadu – może chodzić o coś zupełnie bardziej prozaicznego, lecz tym samym bardziej w tej prostocie nieoczywistego. Zostaje tutaj obalony mit udręczonego pisarza-artysty, będącego nieustannie pod wpływem środków odurzających. To, czego chce Wallace, to to, by ludzie nie romantyzowali jego uzależnienia.
Koniec trasy – dlaczego kochamy Davida Wallace’a?
Koniec trasy zostaje w głowie, głównie ze względu na postać Davida Wallace’a, bo jako widzowie bardzo go lubimy. Czujemy jego autentyczność, ufamy mu, bo wiemy, że niczego nie udaje i nie próbuje być sztucznym stereotypem pisarza. Pokazuje nam się dokładnie taki, jaki jest na co dzień i nie ma w tym ani krzty fałszu. Nasze odczucia względem niego są mieszaniną sympatii, respektu i współczucia.
Historia Wallace’a nie jest typowym kinowym dramatem, lecz niezależnym portretem artysty, który zwątpił w sens egzystencji. To obraz prawdziwy, bez cukierkowych upiększeń, mogących potęgować pozytywne emocje u widzów. Kamera jest lekko rozedrgana, intuicyjna, a oświetlenie naturalne. Dzięki temu obraz wydaje się bardziej realistyczny i osobisty. Nie czujemy pośredniej bariery, lecz jesteśmy wewnątrz.
Reżyser zostawia nas z faktem samobójstwa pisarza po ukazaniu nam jego barwnej osobowości. Odczuwając poniesioną stratę, znajdujemy się dokładnie na miejscu Lipsky’ego. Jedyne co nam zostaje, to, razem z nim, pogodzić się z jego odejściem.
Karolina Waryś