Dorota Kolak. Dam radę!
Niedawnym gościem Uniwersytetu Gdańskiego była wybitna aktorka teatralna oraz filmowa- Dorota Kolak. Podczas spotkania opowiadała o swojej filmowej drodze, teatrze oraz inspiracjach. W wywiadzie opowiedziała nam o współpracy z Tomaszem Wasilewskim, o swojej misji pedagogicznej i dlaczego warto o pewnych sprawach warto mówić głośno.
Podczas spotkania wspomniała pani, że przez wiele lat była pani zablokowana, aż w pewnym momencie powiedziała pani :” Dość, odpuszczam!”. Wtedy w pełni rozkwitła Pani na wielkim ekranie oraz w teatrze. Co miało wpływ na tę zmianę ?
Tak się zdarzyło w moim życiu, że po szkole teatralnej pojechałam grać do Kalisza, w związku z tym nie miałam żadnego kontaktu z mediami. Nie mówię tutaj tylko o telewizji ale również o filmie czy radiu. W Krakowskiej Szkole Teatralnej przestrzeń medialna jest kompletnie zaniedbana do dzisiaj. Nie wiem czy studenci nawet teraz mają jakieś zajęcia z filmu czy z pracy z kamerą. W związku z tym byłam kompletnie zielona. Potem różne niefortunne przypadki, które miały miejsce w moim życiu spowodowały, że pomyślałam:” Będę aktorką teatralna świat się od tego nie zawali. Połowa moich pedagogów oraz koleżanek i kolegów pracuje tylko i wyłącznie w teatrze i żyją”. Natomiast kiedy już „nagrałam” się w teatrze zapragnęłam innej nogi, po prostu zatęskniłam. Poczułam pragnienie odmiany. Któregoś dnia przyszło mi do głowy, żeby przestać świrować i polubić castingi. Od tego momentu pomyślałam: „PODOBAJĄ MI SIĘ CASTINGI, DAM RADĘ!”, w mojej głowie po prostu coś się zmieniło. Zaczęłam jeździć na castingi w dużej ilości, polubiłam je. Teraz bardzo mnie to kręci i bawi. No i tak to się zaczęło.
Skoro mówimy o filmie, Pani ostatnia rola w filmie T.Wasilewskiego- świetna, zarazem bardzo odważna. Czy nie obawiała się Pani ? W świecie filmowym, artystycznym panuje wieczny kult młodości, a Pani odważyła się i pokazała, że kobiety dojrzałe, aktorki nie mają się czego wstydzić.
Ta trudna scena była zapisana dla mnie od razu w egzemplarzu scenariusza który dostałam i podejmując się tej roli wiedziałam, że muszę ją wziąć w pakiecie. Musiałam być uczciwa, nie mogłam sobie części zagrać a potem powiedzieć Tomkowi, że tej sceny nie zagram. On wiedział, że ta scena dla przebiegu filmu jest absolutnie potrzebna. Mnie również wydawała się potrzebna bo był to moment wolności bohaterki, moment jej zwycięstwa. Oczywiście, że miałam wątpliwości ale pomyślałam: ”Boże ! Najwyżej będzie to mój ostatni film”.
Ale nie będzie ostatnim ?
Nie wiem. Może okazać się, że reżyserzy tak bardzo wystraszyli się tego wszystkiego, że nie będą mnie angażować. Wszystko jest możliwe.
Jak pani z perspektywy wieloletniej kariery, ocenia pracę z młodymi reżyserami ? Bo przecież jest różnica kiedy pracuje się doświadczonym, szanowanym twórcą, po czym przy kolejnym projekcie spotykamy młodego twórcę, który jest zdolny, ale często sam nie wie czego chce.
Tak jak mówiłam, to się zdarza. Jest chemia albo jej nie ma. Z Tomkiem Wasilewskim rzeczywiście coś takiego się zdarzyło. Kiedy zobaczyłam tego młodego chłopaka (przecież on mógłby być moim nawet najstarszym synem!) w ogóle nie miałam poczucia, że to jest jakiś młody człowiek, rozmawialiśmy po prostu jak twórcy, jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi. Tomek ma w sobie determinację, odwagę, wyobraźnie i rzemiosło . On doskonale wie czego chce, jest odpowiedzialny, twardy i na planie zdyscyplinowany. Ma wszystkie cechy reżysera o wieloletnim stażu.
Czy spełnia się pani w roli pedagoga? Wykłada pani na Akademii Muzycznej w Gdańsku, co pani daje ta praca?
Ja uczę rzemiosła, poszerzania wyobraźni, poznawania własnej emocjonalności, ale talentu ich nie nauczę. Ja to uwielbiam bo jest to rodzaj patrzenia na świat ich oczyma. Oni patrzą inaczej, nic dziwnego w końcu są młodsi o dwa pokolenia. Mnie zawsze ciekawi człowiek, a młody człowiek ciekawi nie szczególnie, ponieważ w ich głowach są jeszcze przestrzenie do zagospodarowania. Ja widzę, że np. ktoś ma jakiś problem kompleksu, problem, z którym można by powalczyć. Ja to muszę analizować, dlatego często daje im takie role, żeby im w tym pomóc , w tej samowiedzy, aby mogli dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Często mnie wzrusza ta ich ewolucja i uwielbiam na to patrzeć. Potrafię nawet rozpłakać się ze wzruszenia kiedy widzę, że tak było marnie i kościsto i nagle popłynęła nagle jakaś taka prawda, że ja jestem w siódmym niebie.
Na koniec jeszcze chciałabym zapytać jak się pani odnosi do ostatnich protestów ludzi kultury?
Musimy to robić. Nie można stać i czekać. Czekanie jest przyzwoleniem. Nie mówienie, że nam się to nie podoba również. Mówię tutaj nie tylko o kulturze, ale również o moim poczuciu . Jako osoba publiczna uważam, że mam obowiązek się wypowiadać skoro zostałam w jakimś sensie obdarzona publicznym zaufaniem. Oczywiście nie każdy musi mnie słuchać lub się ze mną zgadzać, ale mam prawo mówić głośno co myślę.