Fajny film wczoraj widziałem. Suburbicon dziełem wybitnym raczej nie jest, ale momenty były. W miarę łatwo znalazłem przyjemność (dość prymitywną, można powiedzieć) w śledzeniu tej prostej, groteskowej historii, pełnej przerysowań i karykaturalnej wręcz przemocy, mającej zapewnić tylko rozrywkę. A przecież nie tak zapowiadał się ten film, przez co skojarzył mi się z inną tegoroczną produkcją. Uciekaj! Jordana Peele’a jest oczywiście przedstawicielem kompletnie odmiennego gatunku, utrzymany jest w całkowicie innym klimacie. Moim zdaniem jednak istnieje podobieństwo między tym horrorem, a najnowszym filmem George’a Clooney’a. A mianowicie sposób, w jaki bawi się naszymi oczekiwaniami.

Fajny film wczoraj widziałem. A raczej odcinek serialu. I choć z perspektywy kogoś tak młodego jak ja produkcja ta musiała powstawać w czasach, kiedy dinozaury nie korzystały jeszcze nawet z komputerów (czyli lata siedemdziesiąte i dziewięćdziesiąte), to wciągnąłem się. Resztę dnia spędziłem na oglądaniu “jeszcze jednego odcinka”. Po tym byłem już przekonany, że Columbo jest serialem ponadczasowym.

Fatalny film wczoraj widziałem. Batman v Superman. Niby fajnie się okładają, tylko zanim do tego doszło, zdążyłem przysnąć i nie do końca wiedziałem jaka jest ich motywacja. Ale słyszałem, że dostał 8 nominacji i zgarnął 4 nagrody na ważnym festiwalu amerykańskim. Takie osiągnięcie o czymś świadczy, więc oglądam. W końcu nie każda produkcja może otrzymać Złotą Malinę.

Fajny film wczoraj widziałem. A konkretnie sequel Kingsmana ze złotym podtytułem, tak jak to kino o tajnych agentach ma w zwyczaju.

Ja bawiłem się doskonale, jednak szybko zorientowałem się, że istnieje spora grupa osób, która miała odmienne wrażenia – delikatnie mówiąc. I na tym recenzję najnowszej produkcji Matthew Vaughn’a chciałbym (prawie) zakończyć, tym bardziej, że mój odbiór tego dzieła był w pewien sposób zmącony. I temu właśnie zmąceniu chciałbym kilka słów poświęcić.