Spór o różnice między sztuką a rozrywką staje się coraz mniej istotny, jednak wciąż intuicyjnie daje się wyczuć pęknięcie między "sztuką wysoką" a innymi rodzajami spędzania czasu. Kino było pod tym względem przełomowe: ostatecznie udowodniło, że arcydzieło może bawić i niekoniecznie wymagać arcykompetencji. Oczywiście, wiedza

„Nie będziemy ginąć za Gdańsk” – te słowa, różnie przytaczane i tłumaczone (ale z tym samym sensem) weszły do przysłowia i nabrały nośności znacznie przekraczającej sytuację, w której zostały wypowiedziane. Ważną ścieżką kina wojennego jest kino antywojenne (trochę jest to przewrotne językowo) i Dunkierka wpisuje się w ten nurt. O ile w przypadku I wojny światowej sprawa była uprawiana dość otwarcie i bez szczególnych zahamowań, o tyle w przypadku kolejnego światowego konfliktu podkreślano już raczej waleczność i sens zmagań. Być może dlatego, że pierwsza „wielka wojna” zakończyła się absolutnym niedomknięciem sytuacji i to niedomknięcie, brak rozstrzygnięcia, prowadziły z jednej strony do kolejnego konfliktu na jeszcze większą skalę, z drugiej – do poczucia absolutnego bezsensu tej masowej zagłady. W roku 1945 sens rozstrzygnięcia był znacznie bardziej czytelny.

Dźwięk w kinie był doświadczeniem potwornym. Okazał się kataklizmem nie tylko dla wielu kiniarzy, niedysponujących środkami i wyposażeniem, okazał się też zagładą dla wielu aktorów niedysponujących właściwym głosem i warsztatem. Dotąd wyrażali swoje postacie przez nadekspresyjne gesty i wytrzeszczanie oczu. Teraz należało poskromić ten operowy rozmach i odezwać się tonem miłym dla ucha. Byli też tacy, którzy wytrzymali tę zmianę. Trudno o lepszy przykład niż Gary Cooper.

Zmarł aktor – nie bójmy się tego powiedzieć – wybitny. Oficjalny życiorys Rogera Moore’a łatwo znaleźć w ogólnodostępnych źródłach – zobiektywizowany, uzupełniony o filmografię, poniekąd kompletny. Poniekąd, gdyż rzadko która postać Hollywood wzbudzała tyle kontrowersji, będąc jednocześnie uważaną za wyjątkowo sympatyczną i bezkonfliktową. Tak bowiem mówią na temat Moor’a jego bliżsi i dalsi znajomi, a ja, jako zupełnie nieznajomy, napiszę przy tej smutnej okazji coś subiektywnego.