W ciągu ostatniej dekady rumuńscy twórcy konsekwentnie przepracowują w kinie traumy własnego narodu. Co więcej, dzięki uniwersalnej jakości opowiadanych przez nich historii, współczesne kino rumuńskie zyskuje międzynarodowe uznanie, potwierdzając swój wysoki status na europejskich festiwalach. Ze zbliżoną wrażliwością artystyczną autorzy portretują obyczajowość swojego narodu, w której wciąż czuć obecność historycznych uwarunkowań. Charakterystyczne jest potraktowanie kameralnych, często intymnych historii ludzkich jako punktu wyjścia do wprowadzenia widza w szerszy kontekst społeczny. Przykładem tego mogą być chociażby filmy nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes Cristiana Mungiu.

Fabuła Poza Szatanem rozgrywa się we flandryjskiej wiosce położonej nad morzem. Jej krajobraz dominują piaszczyste wydmy i rozległe równiny, które stanowią główną scenerię filmowych wydarzeń. Pierwszoplanowym bohaterem jest około trzydziestopięcioletni mężczyzna, który prawdopodobnie tymczasowo zatrzymał się w miasteczku. Przez niektórych z jego mieszkańców uznawany jest za egzorcystę, człowieka o nadprzyrodzonych zdolnościach i mistyka.

Od kilku lat wśród krytyków filmowych coraz powszechniej zwraca się uwagę na niegdyś skromne zjawisko neomodernizmu. Określane również mianem Slow Cinema, czy też Contemporary Contemplative Cinema, stanowi ono wyraz buntu wobec nadmiaru, formalnego przepychu i dynamizmu, specyficznych dla współczesnego kina popularnego. Jak sugeruje jedna z nazw, zjawisko to odwołuje się do idei kina modernistycznego, by, jeśli nie wskrzesić ten nurt, to przynajmniej przenieść pewne jego elementy na grunt filmu współczesnego. Jak pisze Rafał Syska: „Tak powstała jedna z najbardziej dziś nośnych ścieżek filmu artystycznego – kino kontemplacji, refleksji, intensywnego oglądu zwykłych czynności, kino rezygnujące z elips czasowo-przestrzennych, a przede wszystkim starające się odzyskać utraconą w prędkości wartość czasu – wręcz zmaterializowanego i namacalnego, osiągniętego w rytmie obrazów wolniejszym od rytmu otaczającej nas współczesności.”1 Oprócz wspomnianych już kwestii formalnych, Slow Cinema charakteryzuje się posunięciami dedramatyzacyjnymi w warstwie fabularnej (takimi jak: pauzy, milczenie, dystans), co stanowi silny kontrast wobec klasycznie prowadzonej intrygi w kinie mainstreamowym.

Twórczość katalońskiego reżysera Alberta Serry, od początku kariery oscyluje gdzieś na marginesie świadomości Europejskich odbiorców. Jego filmy, na festiwalach umieszczane zwykle w sekcjach pobocznych, często pozostają niedocenione. Sytuacja nie przedstawia się lepiej w kwestii dystrybucji – w wielu krajach ciężko jest zobaczyć dzieła Hiszpana w kinach, nawet studyjnych. Być może wiąże się to z kwestią bardzo radykalnej, autorskiej polityki reżysera. Z założenia nie idzie on bowiem na ustępstwa estetyczne, często wprawiając w zakłopotanie widza, skonfrontowanego z obrazem stojącym w silnej opozycji do jego oczekiwań.

Aby rozpocząć rozważania na temat zacierania granic między filmem dokumentalnym a fabularnym warto rozstrzygnąć najpierw czym tak naprawdę jest film dokumentalny. Jak powiedział podczas jednego z wykładów Mirosław Przylipiak: „Film dokumentalny jest nim wtedy, kiedy autor twierdzi, że tak jest”. Tę wypowiedź należy traktować z dystansem jednak status dokumentu budził liczne kontrowersje już od momentu kiedy po raz pierwszy użył tego stwierdzenia R. Grierson w stosunku do filmu autorstwa R. Flaherty’ego pt: „ Moana” [1] Przedstawił on wówczas film dokumentalny jako twórczą interpretację filmowanej rzeczywistości .Moana” i „Nanook”, które w historii kina odnotowywane są jako pierwsze dokumenty, pełnymi garściami czerpały z metod fabularnych, budując napięcie, do głównych ról dobierając naturszczyków i odtwarzając dawno minione zwyczaje ( ukazywane jako wciąż praktykowane), a więc granice zacierały się już u podstaw.

Okres narodzin sztuki filmowej można uznać za specyficzny i wyjątkowy w dziejach kultury zachodniej. Kryzys, który dotknął sztukę na przełomie XIX i XX wieku zaowocował znaczącymi przemianami w obrębie każdej z jej dziedzin. Eksplorowane prze stulecia środki straciły na sile wyrazu. Pisarze oddalili się od tradycyjnej, realistycznej narracji, skupiając się na nowatorskich i eksperymentalnych formach. Kompozytorzy porzucili paradygmat tonalności, zauroczeni możliwościami jakie niósł serializm. Z kolei malarstwo uwalniając się od rygoru mimetyzmu, otworzyło się na nowe formy ekspresji twórczej.

W Hadewijch z 2009 roku Bruno Dumonta porusza szeroko pojmowaną problematykę wiary. W warstwie wysuwającej się na pierwszy plan, film dotyczy religijnego fanatyzmu, z którym jednak często wiąże się głęboka alienacja jednostki i tęsknota za doświadczeniem transcendencji w zsekularyzowanej rzeczywistości. Bohaterowie, poprzez swą radykalną ideologię, buntują się przeciwko ateistycznemu społeczeństwu, europejskiej państwowości, wreszcie – samym instytucjom religijnym, dotkniętym kryzysem.

Skłonność do przemocy, bezmyślność i arogancja. Choćbyśmy, jako istoty ludzkie, starali się postępować w sposób jak najbardziej szlachetny, prawdopodobnie nie będziemy w stanie całkowicie wyzbyć się tych cech naszej natury. Nawet jeśli słabym echem, to wciąż podświadomie, będą one pobrzmiewać w niektórych działaniach.

Od kilku lat kino rumuńskie cieszy się dużym uznaniem wśród międzynarodowej publiczności. Kiedyś utożsamiane z amatorstwem, dziś triumfuje na prestiżowych festiwalach. Wspólne tendencje formalne i konsekwentna kontestacja społecznej rzeczywistości sprawiły, że na gruncie krytyki filmowej, przyjęło się określenie rumuńskiej nowej fali. Z jej początkiem wiąże się zdobycie Złotej Palmy w Cannes w 2007 roku przez nikomu nieznanego Cristiana Mungiu za dramat 4 miesiące, 3 tygodnie i dwa dni. Jego ostatni film, również doceniony na festiwalu (tegoroczna Złota Palma za reżyserię), Egzamin, to kolejna próba skonfrontowania się z niesprzyjającymi realiami własnego kraju.