Jak Quentin Tarantino wyobraża sobie Sylwestra? W 1995 roku postanowił go spędzić w towarzystwie czarownic, trupów i krwawych zakładów. Wodzirejem imprezy został Tim Roth, który jako boy hotelowy oprowadzał widzów po jednym z najdzikszych hoteli jakie odwiedziło kino. Skąd Tarantino wziął pomysł na tak zwariowaną

Quentin Tarantino dziwną personą jest. Jeden z najsławniejszych reżyserów ery postmodernizmu, uwielbiany za błyskotliwe, cięte dialogi, kipiące czystą energią sceny i bezgraniczną miłość do kina, o której z wielką dumą i radością daje znać w każdym aspekcie swojej twórczości. Nie wstydząc się swojej kinofilii, bezustannie kolekcjonuje inspiracje i oddaje hołd rozmaitym obrazom kina eksploatacji, lawirującym gdzieś na rubieżach Hollywood. Często są to dość dobrze oceniane dzieła, jak np. Lady Snowblood[1], czy Szybciej koteczku. Zabij! Zabij![2] Bywa jednak, że w jego bogatej kolekcji ukochanych filmów znajdą się również te nieco mniej przystępne, choć nadal posiadające swój własny, specyficzny urok. Jednym z takich przykładów jest właśnie Switchblade Sisters.

Od jakiegoś czasu coraz częściej mówi się o tym, że Quentin Tarantino miałby wyreżyserować kolejną część Star Treka. Zważając na twórczość reżysera Pulp Fiction, niektórzy mogą być tym faktem mocno zdziwieni, dlatego postanowiłem zebrać 10 powodów, dla których pomysł ten nie musi wcale jawić się jako abstrakcyjny. Spójrzmy zatem dlaczego następnym filmem Tarantino mógłby być właśnie Star Trek.

Sergio Leone można nazwać jednym z najwybitniejszych reżyserów w historii, szczególnie jeżeli chodzi o westerny. Stworzył między innymi sławną trylogię dolarową, opowiadającą o przygodach tajemniczego człowieka bez imienia, która otworzyła Clintowi Eastwood’owi drogę do wielkiej kariery. Na trylogię składają się kolejno: Za garść dolarów (1964), Za kilka dolarów więcej (1965) i Dobry, zły i brzydki (1966). Trzeci tytuł cieszy się ogromną popularnością i niewątpliwie zaliczany jest do czołówki spaghetti westernów – jednego z najbardziej uwielbianych podgatunków filmowych Quentina Tarantino. Co sprawia, że Dobry, zły i brzydki jest tak cenionym filmem i jaki wpływ wywarł na twórczość amerykańskiego reżysera?

Zanim Quentin Tarantino zrealizował swoją wariację gatunkową na temat II wojny światowej, tytuł Inglorious Bastards kojarzony był przez niektórych z jednym z najbardziej cenionych włoskich reżyserów kina eksploatacji – Enzo G. Castellarim. W 1978 roku Castellari stworzył film, który zapadł w pamięci Tarantino tak bardzo, że niemal 30 lat później reżyser Pulp Fiction postanowił zaczerpnąć od niego tytuł i nakręcić swoje Ingluorious Basterds (Bękarty Wojny). Jak się zatem mają Bohaterowie z piekła (bo taki jest oficjalny polski tytuł włoskiego Inglorious Bastards) do późniejszego filmu Quentina Tarantino?

Minęło ponad dwadzieścia lat odkąd Pulp Fiction weszło na ekrany kin, a jednak nadal zawartość sławnej walizki poszukiwanej przez bohaterów filmu pozostaje tajemnicą. Quentin Tarantino powiedział w jednym z wywiadów, że znajduje się w niej to czego każdy widz zapragnie. Dla niektórych może to być jednak mało satysfakcjonująca odpowiedź. Dlatego postaram się przybliżyć najpopularniejsze teorie związane z tytułową walizką będącą jednym z najsławniejszych MacGuffinów w historii kina.

Zanim pewna zagubiona Panna Młoda poprzysięgła zemstę na protegowanych swojego byłego mężczyzny, Billa, musiała najpierw zobaczyć jak to się dokładnie robi. Niestety nigdzie nie znalazła poradników, mówiących jak się na kimś zemścić we właściwy sposób. Postanowiła więc w tym celu odwiedzić jedną z tanich wypożyczalni wideo i cofnąć się do Japonii z 1973 roku. Tam jej uwagę przykuł plakat z kobietą, która w ręku miała miecz, a w oczach złość i determinację. Chwyciła zatem lekko zakurzoną płytę z filmem – jego tytuł brzmiał Lady Snowblood. Ku zaskoczeniu panny młodej film oprócz tego, że był pomocny w jej ciężkiej sytuacji, okazał się także świetnym, autonomicznym, stylowym obrazem zemsty.

Akcja filmu toczy się w XIX-wiecznej Japonii. Główną bohaterką jest Yuki, żądna zemsty dziewczyna, której rodzina zostaje zamordowana, a matka zgwałcona i porzucona – a to wszystko jeszcze przed narodzinami protagonistki. Owocem gwałtu jest właśnie Yuki, a matka po zabójstwie jednego z oprawców zostaje aresztowana i osadzona we więzieniu. Tam opowiada swoją historię współwięźniarkom i umiera tuż po porodzie, zostawiając swojej córce zemstę jako główny cel istnienia. Szkolona przez dwadzieścia lat dziewczyna wyrusza w końcu w drogę, by pomścić śmierć swojej rodziny, zabijając jej oprawców, wśród których być może znajduje się jej ojciec…

Kino eksploatacji w swojej historii może pochwalić się wieloma ciekawymi nurtami. Jednym z nich jest Blaxploitation – niedoceniany i często zapominany nurt afrocentrycznych filmów klasy B. Powstały na bazie grindhouse’ów i działań polityczno-społecznych w sferze praw obywatelskich w latach 60-tych w USA, produkcje z zazwyczaj niskim budżetem.. Cechowały się pokazywaniem miejskiej i często młodej afroamerykańskiej ludności. Przestępcze podziemia (najczęściej portret stanowił Harlem), wypełnione były po brzegi czarnoskórymi postaciami, które w końcu doczekały się swojej rewolucji w kinie, zajmując pierwszoplanowe role. Nie były to jednak filmy do końca zachowawcze. Często podejmowały tematy, które ze wszystkich sił miały przyciągnąć czarną, młodą publiczność. Seks, przemoc i szeroko pojęta zbrodnia, której towarzyszyły na zmianę soulowe i funkowe przeboje, stanowiły główne zainteresowania reżyserów. W latach 70-tych, czyli w rozkwicie Blaxploitation, powstało około 200 takich produkcji w wielu gatunkach. Raz na jakiś czas zdarzały się prawdziwe perełki. Jednym z najlepszych ówczesnych reżyserów był Jack Hill – nazwany niegdyś przez Quentina Tarantino „Howardem Hawksem kina eksploatacji” – stworzył trzy prawdziwe perły: Foxy Brown, Switchblade Sisters, oraz Coffy. To właśnie ten ostatni pragnę omówić w poniższym tekście. Coffy, czyli obraz kobiecej zemsty w brudnym świecie prostytucji, który moim zdaniem można nazwać prawdziwym seksualnym (ale i nie tylko) ładunkiem wybuchowym kina Blaxploitation.

Filmy z podgatunku eksploatacji przeżywały swoje złote czasy w latach 60. i 70. Przyciągały uwagę widza, ponieważ pokazywały to, czego w popularnym kinie nie można było wówczas doświadczyć. Perwersyjny seks, krew, przemoc i przeróżne ludzkie wynaturzenia, to tylko niektóre z cech charakterystycznych dla tych amatorskich, zazwyczaj niskobudżetowych produkcji. W tych czasach idealnie odnalazł się Russ Meyer – były kamerzysta wojenny (jego materiały były inspiracją do chociażby takich produkcji jak Parszywa Dwunastka czy Patton), a także fotograf magazynu Playboy. Uważał, że film jest dobry wyłącznie wtedy, kiedy posiada trzy istotne elementy: prędkość, seks i przemoc. Zgodnie ze swoją filozofią postanowił wyreżyserować w 1965 roku film pt. Szybciej koteczku! Zabij! Zabij!