Scenariusz oparty na prawdziwych wydarzeniach. Gwiazdorska obsada: Meryl Streep (Żelazna Dama), Tom Hanks (Forest Gump) i Sarah Paulson (American Horror Story, Amercian Crime Story). Reżyserii Stevena Spielberga, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Czy coś może się nie udać? Tytuł? Oryginalny tytuł produkcji to the Post, czyli  zwyczajowa,

Most szpiegów, nowy film Stevena Spielberga zapewne zainteresuje miłośników historii najnowszej. Precyzja odtworzenia faktów i niektóre deformacje – to także fragment tekstu poniżej, choć jest to recenzja na tyle krótka, że zmieści się zaledwie parę spostrzeżeń, bez zagłębiania się w skomplikowane niuanse rekonstrukcji.

Jedenaście lat minęło od premiery filmu Terminal, czyli ostatniej produkcji sygnowanej nazwiskami Stevena Spielberga i Toma Hanksa. Teraz obaj panowie wracają w Moście szpiegów, na dodatek łączą siły z braćmi Cohen, współtwórcami scenariusza. Jeśli dodamy do tego zdjęcia Janusza Kamińskiego, czy w istocie otrzymamy przepis na rewelacyjny film? Niestety nie do końca.

Problem ze współczesnymi horrorami polega na godnej pożałowania wyobraźni i powielaniu schematów przez twórców. Zaczyna się od absurdów scenariuszowych, a kończy na intelektualnej impotencji reżysera. A przecież tak niewiele trzeba, żeby przestraszyć widza. Steven Spielberg w Szczękach (1975) przyprawiał widzów o ciarki przy użyciu prostego rekwizytu, efektownego montażu i kapitalnej muzyki Johna Williamsa. John McTiernan w Predatorze (1987) długo utrzymywał napięcie, stosując technikę zdjęć w podczerwieni i z użyciem kamery termowizyjnej, zanim ostatecznie pokazał kosmicznego drapieżcę polującego na komandosów w południowoamerykańskiej dżungli. Można mnożyć przykłady i podawać tytuły wpisujące się w klasykę suspensu. Dziś twórcy tak mocno skupiają się na zaskakiwaniu widza, że zapominają, czemu gatunkowo ma służyć horror.