W ostatnich latach to właśnie kryminał, zaraz obok komedii romantycznej, stał się gatunkiem po który polscy filmowcy sięgają najchętniej. Makabryczne trupy, splamieni krwią mordercy i śledczy z uporem próbujący rozwikłać zagadkę – to idealny zestaw, aby zapewnić widzom nie lada rozrywkę. Polscy scenarzyści prześcigają się w wymyślaniu oryginalnych zbrodni i inscenizowaniu mrocznych miejsc zdarzeń. Tajemnicze samobójstwo, skok z kościelnej wieży, rytualny ubój czy brawurowy cios rożnem w oko – ile morderstw, tylu detektywów i jeszcze więcej poszlak, podejrzanych i pomysłów na ogranie konwencji. Dlaczego więc obiegowa opinia głosi, że polskie kino gatunkowe wciąż ma się słabo?

Film oglądamy w poziomie. Jest to fakt niemal nie do zakwestionowania. Oczywiście pomijam tutaj seanse na „amerykańską nastolatkę”, czyli leżąc na kanapie głową w dół i rozmawiając z „psiapsiółą” przez telefon. Pomijam również wytwory filmopodobne – audiowizualia z aplikacji tyopu Snapchat lub Instagram. Film od

Twórczość katalońskiego reżysera Alberta Serry, od początku kariery oscyluje gdzieś na marginesie świadomości Europejskich odbiorców. Jego filmy, na festiwalach umieszczane zwykle w sekcjach pobocznych, często pozostają niedocenione. Sytuacja nie przedstawia się lepiej w kwestii dystrybucji – w wielu krajach ciężko jest zobaczyć dzieła Hiszpana w kinach, nawet studyjnych. Być może wiąże się to z kwestią bardzo radykalnej, autorskiej polityki reżysera. Z założenia nie idzie on bowiem na ustępstwa estetyczne, często wprawiając w zakłopotanie widza, skonfrontowanego z obrazem stojącym w silnej opozycji do jego oczekiwań.

Czy można jednym kadrem wyrazić upływ czasu albo lepiej – doświadczenie przemijania? Naturalnie, można skierować kamerę na rumowisko. Wyjątkowość twórczości Jia Zhangke nie kończy się jednak na postapokaliptycznej estetyce. Filmy chińskiego reżysera na każdym poziomie przesycone są nostalgią: tęsknotą do czasów, w których wszystko było prostsze, a hierarchia wartości – niepodważalna.