Będę z wami szczery: bałem się tego filmu. Nie jednak z powodu, że musiałem obejrzeć horror i trząsłem się na myśl o pierwotnym strachu przed nieznanym, ale z powodu, że moim zadaniem było ocenienie filmu samego Darrena Aronofskiego – twórcy takich kultowych dzieł jak choćby Requiem dla snu czy Czarny łabędź. Jako recenzent musiałem udźwignąć ciężar odpowiedzialności, którym obarczyli mnie czytelnicy głodni opinii o najnowszym tworze amerykańskiego reżysera i scenarzysty. Ale od początku.

W małej miejscowości Dobrowice doszło do zbrodni. Zamordowano jedną z uczennic liceum. W sam środek śledztwa miesza się nowy nauczyciel języka polskiego. Belfer, Paweł Zawadzki (Maciej Stuhr), przenosi się z Warszawy do Dobrowic akurat, gdy dochodzi do tragedii. Okazuje się, że policja jest nieporadna, nikt nic nie wie, każdy może mieć coś wspólnego ze śmiercią dziewczyny. Belfer wyreżyserowany przez Łukasza Palkowskiego odniósł duży sukces i zyskał wielu fanów, dzięki czemu doczekał się kontynuacji. 22 października 2017 wyemitowano pierwszy epizod nowego sezonu. Co wpłynęło na tak wysoką oglądalność kryminalnej serii i czy drugi sezon dorówna pierwszemu?

Agata Kulesza. Aktorka nietuzinkowa. Barwna osobowość, którą można odnaleźć w każdej odtwarzanej przez nią postaci. Wcielenia z ekranizacji komediowych, dla przykładu głównej bohaterki Anny z filmu Człowiek z…, przeplata z dramatycznymi, często bardzo wymagającymi rolami, jak postać Wandy Gruz z filmu Ida Pawła Pawlikowskiego. Niejednokrotnie udowodniła, że jej gra aktorska to definicja emocji, stylu i ogromnego doświadczenia scenicznego. Daje się ponieść scenariuszowym kreacjom, oddając im swoje aktorskie możliwości. Chce, by wpatrzone w nią oczy odszukiwały historię każdej z odgrywanych przez nią ról.

Niedawnym gościem Uniwersytetu Gdańskiego był Kuba Czekaj. Podczas rozmowy z Olgą Gulińską i Patrycją Pankau opowiedział o źródłach swojej inspiracji oraz o formowaniu własnego języka filmowego, a także zdradził, co jest dla niego najważniejsze w kinie. Olga Gulińska: Z Twoich filmów widzowie wychodzą albo zadowoleni, albo… Kuba

Jeżeli nie można czegoś sklasyfikować, należy to odrzucić – głosi pierwsza zasada porządku społecznego. „Niesklasyfikowane” trafia więc do worka z odrzutami-odmieńcami, który można następnie z obrzydzeniem (ale i ciekawością) trącać palcem. Film ma jednak tę właściwość, że nie gardzi żadnym bohaterem – potrafi przenicować świat tak, że odmienne staje się znacznie bliższe niż ustalona „norma”.

„Nie będziemy ginąć za Gdańsk” – te słowa, różnie przytaczane i tłumaczone (ale z tym samym sensem) weszły do przysłowia i nabrały nośności znacznie przekraczającej sytuację, w której zostały wypowiedziane. Ważną ścieżką kina wojennego jest kino antywojenne (trochę jest to przewrotne językowo) i Dunkierka wpisuje się w ten nurt. O ile w przypadku I wojny światowej sprawa była uprawiana dość otwarcie i bez szczególnych zahamowań, o tyle w przypadku kolejnego światowego konfliktu podkreślano już raczej waleczność i sens zmagań. Być może dlatego, że pierwsza „wielka wojna” zakończyła się absolutnym niedomknięciem sytuacji i to niedomknięcie, brak rozstrzygnięcia, prowadziły z jednej strony do kolejnego konfliktu na jeszcze większą skalę, z drugiej – do poczucia absolutnego bezsensu tej masowej zagłady. W roku 1945 sens rozstrzygnięcia był znacznie bardziej czytelny.

W ostatnich latach to właśnie kryminał, zaraz obok komedii romantycznej, stał się gatunkiem po który polscy filmowcy sięgają najchętniej. Makabryczne trupy, splamieni krwią mordercy i śledczy z uporem próbujący rozwikłać zagadkę – to idealny zestaw, aby zapewnić widzom nie lada rozrywkę. Polscy scenarzyści prześcigają się w wymyślaniu oryginalnych zbrodni i inscenizowaniu mrocznych miejsc zdarzeń. Tajemnicze samobójstwo, skok z kościelnej wieży, rytualny ubój czy brawurowy cios rożnem w oko – ile morderstw, tylu detektywów i jeszcze więcej poszlak, podejrzanych i pomysłów na ogranie konwencji. Dlaczego więc obiegowa opinia głosi, że polskie kino gatunkowe wciąż ma się słabo?

Film oglądamy w poziomie. Jest to fakt niemal nie do zakwestionowania. Oczywiście pomijam tutaj seanse na „amerykańską nastolatkę”, czyli leżąc na kanapie głową w dół i rozmawiając z „psiapsiółą” przez telefon. Pomijam również wytwory filmopodobne – audiowizualia z aplikacji tyopu Snapchat lub Instagram. Film od