Osobom zainteresowanym kinem termin blaxploitation jest zazwyczaj mniej lub bardziej znany. Popularny w latach 70. gatunek był ciekawym i do dziś omawianym zjawiskiem. Zdecydowanie rzadziej wspomina się natomiast o innym nurcie o podobnej do pierwszego nazwie, a mianowicie o turksploitation. Nie jest to niczym dziwnym, jako że nurt ten nie może pochwalić się żadną wartościową produkcją. Filmami powstającymi w nurcie tureckiego kina eksploatacji w latach 70. i 80. były przede wszystkim remake’i najgłośniejszych i najlepiej sprzedających się filmów amerykańskich. Światło dzienne ujrzały wtedy takie „dzieła” jak Cellat (nazywane Tureckim życzeniem śmierci) czy Three Big Men (znane jako Turecki Spider-Man). Filmy z tego nurtu nie były, mówiąc delikatnie, udane – były to zazwyczaj tanie i nieudolnie nakręcone produkcje, znane przede wszystkim z tego, że ich twórcy niewiele robili sobie z praw autorskich dotyczących filmów, które bezczelnie kopiowali.

„Erotyzm sam w sobie” – pisała o micie Androgyne Maria Kornatowska. Pełnia, przynależność do sfery boskiej, wyrwanie z ram biologicznej konieczności – to kolejne skojarzenia z wciąż obecną w kulturze postacią, łączącą rysy męskie i damskie. Filmowcy prędko dostrzegli możliwość reinterpretacji mitu „trzeciej płci”, bowiem

Budulcem, z którego Lars von Trier konstruuje swój pomnik na placu kultury i sztuki, jest jego prowokacyjna emocjonalność. Można naturalnie zarzucić reżyserowi brak samokontroli czy wyczucia, ale nie interesującej wyobraźni, swoistej zachęty do zapoznania się z każdym jego dziełem. Tymi samymi cechami obdarował protagonistę swojego nowego filmu. Z jakim skutkiem?

Plaża, gitara, ognisko, tanie wino, biełomory w ustach i wspólna kąpiel nago w morzu – pocztówka młodości, wolności i miłości. Mocnymi stronami filmu Kiriłły Sieriebriennikowa jest z pewnością strona wizualna, punk przejawiający się nie tylko w samej muzyce, oraz ukazanie piękna życia nawet w ciężkich czasach. Reżyser umiejętnie zestawia szalone musicalowe wstawki z prostą historią podaną w wysmakowany sposób.

Zabawa zabawa to najnowsze dzieło Kingi Dębskiej, autorki filmu Moje córki krowy (2015). Dębska porusza temat alkoholizmu kobiet. Jak przyznaje w jednym z wywiadów – kobiety piją inaczej niż mężczyźni. W swoim filmie przeplata trzy etiudy. Każda dotyczy kobiety w innym wieku i innym stadium uzależnienia. W ten sposób poznajemy dwudziestoletnią Magdę (Maria Dębska), piękną studentkę z perspektywą na sukces, czterdziestoletnią Dorotę (Agata Kulesza), cenioną warszawską prokurator, oraz sześćdziesięcioletnią Teresę (Dorota Kolak), profesor oraz ordynator oddziału dziecięcego. Są to kobiety, które – wydawać by się mogło – mają wszystko. Piękny dom, rodzinę, spełnienie zawodowe. Jeśli jednak zajrzymy pod płaszczyk pozornego szczęścia, naszym oczom ukażą się różne dysfunkcje. „Zniszczyłaś mi życie” – słyszy Teresa od swojej córki. „Śmierdzisz” – syn z wyrzutem odsuwa się od Doroty, kiedy ta próbuje go przytulić. „Napij się, będziesz milsza” – słyszy Magda. Życie kobiet dalece odbiega od ideału, a ich złudzenia o tym, że piją nie więcej niż przeciętny Polak, powoli się rozwiewają.