Drugi spin off Gwiezdnych Wojen od kilku miesięcy zmagał się ze sporymi problemami. Różnice artystyczne pomiędzy Dyrektorką Lucasfilm, Kathleen Kennedy, a początkowymi reżyserami filmu, Christopherem Miller’em, oraz Philem Lord’em, po ponad połowie wykonanych przez nich zdjęć doprowadziły do ich zwolnienia. W kręgu afery nad realizacją filmu reżyserskie stery przejął Ron Howard (Apollo 13, Piękny umysł), jednak z powodu materiałów promocyjnych emocje wielu fanów wciąż były dość ostudzone, a przynajmniej w stosunku do innych produkcji Lucasfilm. Głównego bohatera nie trzeba przecież nikomu przedstawiać, gdyż stara trylogia, oraz Przebudzenie mocy w sposób wystarczający, mogłoby się wydawać, nakreśliły jego charakter. Czy zatem ten spin off był potrzebny i czy ze względu na problemy produkcyjne mógł się w ogóle udać?

Nad ekranizacjami gier komputerowych od zawsze wisi fatum. Dowodem są filmy takie jak Far Cry, Prince of Persia, czy najnowszy Assasin’s Creed. Nawet dwie części Tomb Raider z Angeliną Jolie w roli głównej były plastikowe, tandetne i pozostawiały fanom wiele do życzenia. Wtedy jednak gry cechowały się dość luźną konwencją, w której Lara Croft z nad wyraz wyeksponowanym biustem, dwoma pistoletami u boku i ciemnymi okularami zwiedzała świat, nie dziwiąc się przy tym zbytnio na widok choćby dinozaurów. Zmiana tego stylu nastąpiła jednak w 2013 roku za sprawą rebootu zatytułowanego po prostu Tomb Raider. Ta część gry w większym stopniu zbliżała się ku realizmowi. Tak oto Lara Croft stała się zwykłą dziewczyną, wkraczającą dopiero w świat archeologii.  Zaczęła walczyć o przetrwanie, krwawić od zadawanych jej ciosów i co chwilę musiała walczyć ze swoim strachem. Na tej właśnie odsłonie gry oparto najnowszą ekranizację, próbując tym samym zapomnieć całkowicie o poprzednich częściach z Angeliną Jolie. Czy to oznacza jednak, że gra komputerowa otrzymała godną siebie ekranizację?

Było Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki, był Kingsajz, teraz czas na Pomniejszenie

Malutcy ludzie są zabawni – gra rozmiarem, perspektywą, gagi z użyciem ogromnych przedmiotów dla „wielkowymiarowych ludzi” – to wdzięczny motyw w komedii. Pomniejszenie (Downsizing) Alexandra Payne’a stara się jednak być czymś więcej niż tylko „komedią o małych ludziach”. Ambitne założenie filmu jest takie: „malutcy ludzie, ale tym razem na poważnie”. Zamiast pomniejszać się dla „hecy” albo przypadkiem, bohaterowie Pomniejszenia zmniejszają się ze względów ekonomicznych. Otóż grupa norweskich naukowców, którzy wynaleźli maszynę do zmniejszania komórek organicznych wyliczyła, że dzięki zredukowaniu „wielkości” ludzkości, można zredukować również negatywny wpływ jaki ludzie mają na środowisko i zapobiec katastrofom ekologicznym.

Ciężkie brzemię legendy

Przejmując stołek reżysera po JJ Abramsie, Rian Johnson miał przed sobą bardzo ciężkie zadanie. Musiał stworzyć film, który dorówna nie tylko legendzie Gwiezdnych Wojen, ale także wysokiemu poziomowi, który ustanowiły poprzednie dwa filmy w serii – entuzjastycznie przyjęty epizod siódmy – Przebudzenie Mocy oraz dobrze oceniany spin-off Łotr Jeden.

Najnowszy film greckiego reżysera Yorgosa Lanthimosa rozpoczyna się dosyć nietypowym kadrem. Swego rodzaju prolog przedstawia zbliżenie na otwartą klatkę piersiową oraz znajdujące się w niej ludzkie serce, rytmicznie pompujące krew.  W tle pojawia się pompatyczna muzyka chóralna autorstwa Franza Schuberta. Dopiero po chwili okazuje się, że jest to scena operacji chirurgicznej. W ten sposób reżyser zaprasza widzów do swojego świata.