Juliusz (2018, reż. Aleksander Pietrzak)

Polacy uwielbiają się śmiać, na co dowodem mogą być filmy zrealizowane na przestrzeni niemalże stu lat. Od już przedwojennego Piętro wyżej, przez często cytowane Jak rozpętałem druga wojnę światową, filmy Stanisława Barei, spod znaku Misia, słodko-gorzkie komedie Marka Koterskiego, po komedie przełomu lat 90 i 00 jak Kiler, czy Chłopaki nie płaczą. Aż chciałoby się wymieniać i wymieniać.  Niestety w ciągu ostatnich kilkunastu lat poziom polskich komedii nieco się obniżył. Czy Juliusz ma szansę przywrócić ich wysoki poziom i czy będzie się mógł w ogóle równać z innymi kultowymi przebojami?

Fuga (2018, reż. Agnieszka Smoczyńska)

Idziesz na film. Tytuł – pierwsze skojarzenie z masą wypełniającą szczeliny między kafelkami. O właściwym znaczeniu dowiadujesz się w ciągu pierwszych kilkunastu minut: fuga dysocjacyjna, czyli zaburzenie pamięci. Dotknięta nią bohaterka zjawia się w Warszawie po dwóch latach od zaginięcia. Nie wie kim jest. Milczy słysząc pytania o swoją przeszłość. Ma kłopoty i żyje w zamknięciu do momentu, kiedy w wyniku interwencji mediów dowiaduje się o niej rodzina, która twierdzi, że ma na imię Kinga i jest córką, siostrą, żoną i matką.

Monument (2018, reż. Jagoda Szelc)

Po swoim dobrze przyjętym debiucie (Wieża. Jasny dzień, 2017), nagrodzonym między innymi za scenariusz, Jagoda Szelc powraca do Gdyni z kolejnym filmem – projektem dyplomowym absolwentów wydziału aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej. Fakt, że jest to właśnie „projekt dyplomowy”, należy podkreślić już na wstępie, bo podczas projekcji trudno oprzeć się wrażeniu, że kolejne sceny są „zaliczaniem”: udanym (a jakże) zaprezentowaniem szerokiego zakresu umiejętności aktorskich, nie wnoszącym jednak nic do treści. Chyba, że taka miała być treść: niespójna, impresyjna i wieloznaczna.

Krzysiu, gdzie jesteś? (2018), reż. Marc Forster Gdy miałem cztery lata, wylądowałem na tydzień w szpitalu z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych. Nadal pamiętam, jak każdego dnia mama czytała mi kolejne historie z dwujęzycznego wydania Kubusia Puchatka. Moja ulubiona kaseta w dzieciństwie zawierała Niezwykłą Przygodę Kubusia Puchatka,

Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach (2017), reż. John Cameron Mitchell Tytuł filmu prezentuje nam niezliczone możliwości użycia w recenzji żartów deprecjonujących nas samych, ale w trakcie naszych rozmów przedseansowych wykorzystaliśmy już chyba wszystkie i żaden nie był dobry, więc po prostu załóżmy, że ja i

Japoński reżyser, Hiroshi Teshigahara (Kobieta z wydm), zainteresował się w latach 60-tych przypadkiem człowieka po transplantacji twarzy. W jaki sposób wpływa to na jego osobowość i jakie niesie ze sobą konsekwencje w kontaktach międzyludzkich? Między innymi o tym postanowił opowiedzieć w jednym z najbardziej niezwykłych,

Thelma (2018), reż. Joachim Trier

Niezbyt pochlebne opinie znajomych, marny trailer i kolidowanie z meczem Anglia-Chorwacja sprawiły, że na Thelmę wybierałem się jedynie z zawodowego obowiązku. W pierwszej scenie ojciec, przebywający z kilkuletnią córką na polowaniu, celuje najpierw w sarnę a potem w swoje dziecko, by po chwili napięcia nie strzelić do nikogo. Bałem się, że mieszanina nachalnej symboliki i surowych, estetycznych zdjęć zapowiada kolejny pseudo-inteligentny dramat, którego głębia treści skłoni mnie do ukradkowego odpalenia relacji z półfinału na telefonie. A potem… a potem film rozdarł mnie na dwie części.